Samouk z Gwoźnicy Górnej

Kategoria: Dzieje

Opracował: dr Tadeusz Patruś

 

Samouk z Gwoźnicy Górnej Michał Tomoń idealnie naśladuje uznanego rzeźbiarza późnego baroku Tomasza Huttera

 

Tomasz Hutter z pochodzenia Bawarczyk pojawia się na ziemiach polskich dokładnie 08.12.1718 r. wstępując do nowicjatu Towarzystwa Jezusowego przy kościele św. Szczepana w Krakowie. W personalnym katalogu jezuickim zapisano wówczas „Thomas Huetter Bavarus, natus Anno 1696 Decembri, 26, Robustus”. Po niespełna dwóch latach pobytu u Jezuitów Tomasz otrzymuje godność koadiutora, a więc brata laika bez ślubów zakonnych. 

Już w nowicjacie zorientowano się, iż Tomasz to utalentowany rzeźbiarz, dlatego po ukończeniu nowicjatu jesienią 1720 skierowano go do Sandomierza, aby tam realizował swoje powołanie w tym szczególnie rzeźbiarskie przy wyposażaniu kościoła św. Pawła w Sandomierzu. Z tego okresu Tomasz ma następujące realizacje: w sandomierskiej katedrze wykonuje medalion z płaskorzeźbą bł. Jana Kantego, medalion z płaskorzeźbą św. Jana Nepomucena, medalion z płaskorzeźbą Madonny z dzieciątkiem, rzeźby św. Piotra, św. Pawła na fasadzie katedry. Również jego autorstwa jest dekoracja rzeźbiarska fasady w szlacheckim pałacu Czyżowskich w Czyżowie. W styczniu 1727 r. artysta z niewiadomych powodów zdejmuje habit zakonny (mógł to uczynić bez żadnych sankcji kościelnych albowiem jako brat laik nie składał ślubów, tzw. Koadiutor temporalis), stąd też i rozstanie z zakonem nie było szczególnie trudne, a artysta jeszcze wielokrotnie później pracował na rzecz Jezuitów.

15 listopada 1728 r. mistrz wstępuje w związek małżeński z Anną Marianną Kowalską. Ślub odbywa się w Sandomierskiej Kolegiacie. W 1732 roku Tomasz Hutter przenosi się wraz z żoną do Jarosławia i tu zakłada znaną bardzo szeroko pracownię snycersko – rzeźbiarską, która nawet po śmierci mistrza (najprawdopodobniej w sierpniu 1745 roku) nie przerwała swojej działalności i prowadzona przez wdowę nadal realizowała przyjęte zlecenia. Świadectwem na to jest data 3 luty 1746 r., w którym to dniu Pani Hutter podpisuje z Panem Pawłem Karolem Sanguszką kontrakt na dwa ołtarze boczne do kościoła w Łące. Główny ołtarz wykonał jeszcze Tomasz w 1744 roku. O popularności i kunszcie mistrza świadczy korespondencja Józefa Franciszka Sapiehy – podskarbiego nadwornego litewskiego, który to przez półtora roku usiłował ściągnąć mistrza do siedziby jednego ze swoich kluczy Janikowa, jednak bezskutecznie. Świadczą też kontrahenci, którzy zlecali mu realizacje i tak:

1738 r.- realizacja dla Bernardynów Lwów,

1739r. – realizacja dla Jezuitów Lwów,

1739 –realizacja dla Augusta Czartoryskiego wojewody ruskiego,

1740 – realizacja dla Jerzego Ignacego Lubomirskiego Rzeszów

i wiele, wiele innych, o które potwierdzają istniejące do dziś dokumenty, przeważnie stosowne kontrakty na poszczególne realizacje. Niestety częstokroć w zawierusze dziejowej stosowne dowody w postaci pisanej zaginęły i trudno je dziś odszukać, wówczas o ogromnym talencie artysty świadczą przede wszystkim wykonane i istniejące dzieła sztuki. Tak właśnie jest z realizacją ołtarza głównego w kościele pod wezwaniem Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Straszydlu. Znawcy sztuki przypisują jego wykonanie właśnie Tomaszowi Hunterowi.

Realizacja określana jest pomiędzy rokiem 1739-1745 na rzecz kościoła pod wezwaniem św. Urszuli, wtedy stojącego w Lubeni, który został konsekrowany przez Jego Ekscelencje Biskupa Wacława Hieronima z Bogusławic Sierakowskiego w dniu 26 września1745 r. Wtedy to, jak oznajmia nam tablica konsekracyjna, upamiętniająca to wydarzenie – uroczyście poświęcono kościół wraz z jego dwoma ołtarzami: ołtarzem wielkim i ołtarzem małym różańcowym. Właśnie wykonawstwo tych ołtarzy było jedną z ostatnich, a może i ostatnią realizacją mistrza Tomasza Huttera, zważywszy na datę jego śmierci.

fot. Krzysztof Zieliński

            Kościół ten, wtedy lubeński od samego swojego początku przechodził, jak dziś to z perspektywy dziejowej widać, dość powikłane koleje  losu. Budowa zapoczątkowana została około roku 1640 jako kolejnego już kościoła w historii lubeńskiej parafii, (poprzedni spalili Tatarzy w 1624 r.), tak więc parafianie lubeńscy musieli się przez dziesiątki lat obejść bez własnej świątyni. Pomimo niesprzyjających warunków zewnętrznych: najazdy, grabieże, kontrybucje, już w 1640 roku zrodził się zamysł budowy nowego kościoła. Zamysł o tyle realny, że wsparty finansowo przez ówczesnych właścicieli włości tyczyńskich, do których wieś wtedy należała, a konkretnie przez Rafała Kostkę ze Sztemberku, który to przeznaczył na ten cel pewne fundusze. Jednak budowa kościoła znacznie się przeciągała i musiało upłynąć ponad sto lat zanim budowę i wyposażanie dokończono. Przyczyny takiego stanu rzeczy należy upatrywać w ciągu katastrof i klęsk jakie w tym czasie dotykały i pustoszyły Lubenię. W latach 1655-1657 Lubenię i okolice grabiły i rujnowały wojska szwedzkie, siedmiogrodzkie Rakoczego i swojskie koronne również . W roku 1672 na Lubenię i okolice najechali Tatarzy Krymscy i po raz kolejny złupili i ludność, i parafię. Całe szczęście, iż tym razem nie podpalili budowanego kościoła. Między innymi z tych to powodów budowa lubeńskiego kościoła tak długo się przeciągała. Toczone w tym okresie spory o włości tyczyńskie, Branickich i Działyńskich też nie sprzyjały hojności i inwestowaniu w sporne tereny, ani jednych, ani drugich. W 1690 roku spór rozstrzygnięto sądownie na korzyść Branickich i dopiero wtedy sprawa budowy nieco ruszyła, jednak dzieło udało się dokończyć dopiero w 1745 roku. Kościół służył Lubeni do lat trzydziestych dwudziestego wieku, czyli do momentu kiedy wybudowali kolejną świątynię, tym razem murowaną, która im służy po dziś dzień. Z racji tego, że stary drewniany kościół już wtedy, w latach trzydziestych uznany został za zabytek, należało dbać o jego zabezpieczenie i renowacje, a co za tym idzie, ponosić z tym związane, wcale nie małe, koszty. Gdy nadarzyła się okazja, a taką było erygowanie nowej parafii w Straszydlu, przekazano na jej rzecz stary drewniany kościół.

W1926 roku świeżo powołani do samodzielności parafianie ze Straszydla rozebrali lubeński zabytek i przenieśli do siebie, gdzie służy im do dziś i bardzo dobrze się miewa. Nowi właściciele nie skąpią środków na utrzymanie swojej świątyni, dlatego pięknie się prezentuje ta perełka rodem z siedemnastego wieku. Szkoda tylko, że kolejną zawiłością związaną z tym kościołem, a ściślej mówiąc z tym, że w momencie przekazania obiektu do Straszydla nie przekazano go w komplecie. Lubenia zatrzymała sobie, mały ołtarzyk różańcowy i to jeszcze można w jakiś sposób zrozumieć, ale rozczłonkowanie głównego ołtarza poprzez zatrzymanie centralnych jego elementów, tj. rzeźb „Cierpiącego Chrystusa” i „Opłakującej Go Matki” dzieł Tomasza Huttera  nie ma sensownego wytłumaczenia. I chociaż mały ołtarz różańcowy Tomasza Huttera znalazł swoje miejsce w murowanej Lubeńskiej świątyni i stoi tam nadal, jednak tylko dlatego, że znajduje się w bocznej nawie mocno obudowanej i niejako wydzielonej od pozostałej części świątyni – nie przytłacza swoim kunsztem i stylem wykonania, pozostałego wystroju i wyposażenia z ołtarzem głównym i bocznymi wykonanych w innym stylu, już w latach powojennych, tj. w 1947 roku przez Edwarda Muchowicza z Jasła. Zatrzymane rzeźby z ołtarza głównego znajdującego się w Straszydlu nie znalazły swojego miejsca w murowanym Lubeńskim kościele. Niewiele brakło, a zniszczyłyby się bezpowrotnie. Przypadkowo natknął się na nie człowiek znający się na dziełach sztuki miejscowy nauczyciel historii, który odnalazł je mocno poniszczone przez ząb czasu, w starej kaplicy cmentarnej Lubeni w 1995 roku. Po jego interwencji rzeźby zostały poddane renowacji dokonanej przez specjalistów i choć są nadal własnością parafii Lubenia to aktualnie znajdują się w Muzeum  Diecezjalnym w Rzeszowie.

Czy tam jest ich właściwe miejsce? Nad tym należałoby się zastanowić. Może przyszedł już właściwy czas, aby naprawić błąd z przeszłości i przywrócić pierwotny stan ołtarza głównego w Straszydlu zgodnie z jego pierwotną koncepcją. Jest ku temu okazja, gdyż Straszydle, na czele ze swym proboszczem, właśnie jest w trakcie prac remontowo-konserwacyjnych swojego ołtarza głównego. Naturalnym wdaje się być miejscem dla tych rzeźb ołtarz główny w Straszydlu, gdzie w swoim otoczeniu pierwotnym jeszcze bardziej uwydatni się ich piękno i kunszt wykonania. Ponadto Straszydle ciągle daje dowody na to, że zdaje sobie sprawę jaką perłę posiada i dba o nią należycie nie żałując grosza swego ani wysiłku, tak jest teraz i tak było w momencie przejmowania kościoła.

Straszydlanie mając tylko przecież niekompletny ołtarz główny potrafili docenić jego styl i piękno i zdecydowali, że ten styl w wyposażaniu utrzymają. Może i przypadkiem, ale znaleźli mistrza, który ich zamysł wykonał. Wykonał tak dobrze, że znawcy sztuki na tzw. pierwszy rzut oka nie widzą różnicy w wykonawstwie całego kompleksu, tj. ołtarza głównego i bocznych. Cały kompleks sprawia wrażenie, że został wykonany przez jednego mistrza, a przypomnijmy iż ołtarz główny to dzieło wziętego i uznanego rzeźbiarza osiemnastowiecznego a ołtarze boczne to dzieło Michała Tomonia z Gwoźnicy Górnej, samouka-wykonane prawie dwieście lat później, tj. w 1938 roku.

Michał Tomoń urodził się w Gwoźnicy Górnej 14 sierpnia 1904 roku jako syn Macieja Tomonia z Gwoźnicy (z jego trzeciego już małżeństwa) z Katarzyną z domu Mikoś z Golcowej. Jako dziecko nie miał łatwego życia, albowiem siłą rzeczy nie była to rodzina zamożna. Bardzo chciał się uczyć i już jako dziecko miał zainteresowania w kierunku rzeźbiarstwa. Rzeźbił scyzorykiem różne figurki świętych, wykonywał rzeźbione ramy do obrazów. Jako starszy chłopiec wykonał kilka figur przydrożnych kapliczek, z których jeszcze co najmniej dwie zachowały się do naszych czasów na terenie Gwoźnicy Górnej. Przekonał też swojego ojca, aby posłał go do nauki rzeźbiarstwa i nawet zaczął się uczyć u rzeźbiarza Szajny w Jaśle.
Ze względów materialnych ojciec po miesiącu nauki wycofał go z niej, po prostu nie miał czym za nią zapłacić. Ten jeden, jedyny miesiąc nauki sprawił, że bardzo utalentowany człowiek coraz śmielej zaczął sobie radzić, a snycerka i rzeźba wciągnęły go na tyle, iż w wieku trzydziestu lat, tj. w 1934 roku podejmuje swoją pierwszą poważną realizację, wyposażenie kościoła i wykonanie ołtarzy w swojej rodzinnej parafii Gwoźnicy Górnej. Realizacja zakończyła się sukcesem, dlatego pojawiły się następne zamówienia na ołtarze, między innymi do kościoła w Bliziance, Straszydlu, Wyszatowie. Michał Tomoń zrealizował jednoosobowo osiemnaście ołtarzy, w tym dwa w Straszydlu. O tym, że posiadał wielkie zdolności i wrodzony talent zaświadcza i to, że na wszystkie swoje ołtarze plany rozrysowywał sam i sam je realizował, niektóre z tych planów zachowały się do dziś.

Michał Tomoń bez wątpienia spełnił się jako rzeźbiarz, jako snycerz i artysta. Był również mężem i ojcem rodziny. Ze swoją żoną Wiktorią miał ośmioro dzieci, z których dwoje zmarło w dzieciństwie. Wychował pozostałą szóstkę: trzech chłopców i trzy dziewczęta. Wszyscy znaleźli swoje miejsce w życiu: Zofia została pielęgniarką, Bronisława i Bernarda pozostały na gospodarstwie, Stanisław został kucharzem, natomiast najstarszy Jan i nieco młodszy Henryk odziedziczyli talent po ojcu - zostali artystami. Najstarszy Jan Tomoń urodzony 11 kwietnia 1932 roku w Gwoźnicy Górnej, po ukończeniu szkoły podstawowej podejmuje naukę w gimnazjum. Po ukończeniu dziewiątej klasy idzie do małego seminarium. Jednak po dwuletnim pobycie zostaje z niego usunięty, między innymi za zorganizowanie w seminarium wystawy swojego malarstwa ( pojawiły się portrety między innymi Stalina, kobiet w strojach, które nieco irytowały zwiedzających). Jak to z artystycznymi duszami często bywa, jego przekaz w tym przecież zamkniętym środowisku nie został właściwie zrozumiany i zinterpretowany, czego konsekwencje musiał ponieść. Jasne okazało się dla Jana, iż nie da się pogodzić powołania do stanu duchownego, z powołaniem artystycznym. Decyduje się na szlifowanie swoich umiejętności i talentu w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Przez cztery lata studiuje na wydziale rzeźby pod okiem asystentki Ksawerego Dunikowskiego, pani profesor Wandy Siedlińskiej. Następnie zostaje przeniesiony do Warszawskiej A.S.P., gdzie studiuje jeszcze dwa lata u profesora Strękiewicza uzyskując tytuł magistra sztuki.

Długotrwała choroba powoduje, że Jan nie może realizować się w rzeźbie, powraca więc z Warszawy do swojego rodzinnego sioła w Gwoźnicy Górnej i tu realizuje swoje zdolności, przede wszystkim w malarstwie olejnym. Odnosi sukcesy, bierze udział w wystawach, jest na nich nagradzany.

Aktualnie, pomimo swojego wątłego stanu zdrowia i prawie osiemdziesięciu lat życia, nadal tworzy i wystawia swoje prace. Na wystawę zorganizowaną z okazji stulecia Związku Polskich Artystów Plastyków w Rzeszowie, która została otwarta 10 listopada b.r., przekazał: płaskorzeźbę - Grzybiarka i dwa obrazy olejne „Przyjdzie sądzić” i „Groza”.

            O tym, że Tomonie z Gwoźnicy Górnej mają talent w genach świadczy również życie
i dorobek artystyczny drugiego syna  Michała Tomonia - pana Henryka Tomonia, urodzonego również w Gwoźnicy Górnej 9 sierpnia 1941 roku. Podobnie jak brat studiował na P.S.P. w Krakowie na wydziale rzeźby u profesora Mariana Koniecznego i profesora Jacka Pugeta,
a następnie w A.S.P. w Warszawie u profesora Mariana Wnuka, gdzie otrzymuje tytuł magistra sztuki. Za pracę dyplomową „Mauzoleum” jest nagrodzony nagrodą „Bartoszka i Bobowskiego”. Pracę zawodową podejmuje w Państwowym Przedsiębiorstwie Konserwacji Zabytków w Warszawie. Ma wiele realizacji różnorodnych projektów rzeźbiarskich i konserwatorskich. Spektrum zainteresowań bardzo szerokie: medale, medaliony, rzeźby, płaskorzeźby, pomniki, nagrobki, konserwacja kościołów i ołtarzy, malarstwo do filmów. Posiada własną pracownię na Marymonckiej w Warszawie. Aktualnie na emeryturze, jednak dalej działa twórczo opracowując i wykonując herby rodowe, na które jest aktualnie duże zapotrzebowanie. Pytany co uważa za swoje największe osiągnięcie artystyczne stwierdził, że: przywrócenie Katedrze Płockiej wiernej rekonstrukcji romańskich drzwi. Dokonał tego razem z Wojciechem Chylińskim, za co zostali nagrodzeni nagrodą imienia Alberta Adama Chmielowskiego w 1982 roku, którą bardzo sobie cenią .

 

OPIS OŁTARZY

KOŚCIOŁA PARAFIALNEGO p.w. MATKI BOŻEJ NIEUSTAJĄCEJ POMOCY w STRASZYDLU

 

OŁTARZ  GŁÓWNY (drewno polichromowane )

wykonawca Tomasz Hutter

Datowany na lata 1739-1745 późny barok Architektoniczny, jednoosiowy, dwukondygnacyjny
z bocznymi bramkami. Mensa prostopadłościenna, zamknięta łukiem spłaszczonym z drzwiczkami. Tabernakulum z tronem eucharystycznym – baldachim na czterech kolumienkach, w szczycie leżący baranek. W głównym polu nisza w obramieniu profilowanym zamknięta łukiem wklęsło-wypukłym, dolna krawędź z łukiem prostym. Pośrodku niszy (w pierwotnej wersji wg Realizacji T. Huttera były rzeźby „Cierpiącego Chrystusa” i „Opłakującej go Matki”) aktualnie – kopia obrazu „Matki Bożej Nieustającej Pomocy” w rozbudowanej ramie
z kartuszem, w którym monogram MARIAE, ponad którym korona podtrzymywana przez dwa aniołki . (Obraz zakupiony w Rzymie w 1930 roku, w klasztorze oo. Redemptorystów. Zasłona pola głównego, obraz olejny płótno „Ukrzyżowanie” też z lat trzydziestych ubiegłego stulecia)  Po bokach niszy rzeźby: „Matka Boska Bolesna” i „Św. Jan”, za którymi pilastry. Odcinki gierowanego przerwanego belkowania wsparte na dwu kolumnach korynckich, nad którymi półkoliste przyczółki w partii zwieńczenia. Za pilastrami nad bramkami na niskich cokołach rzeźby: „ Św. Józef z dzieciątkiem  na ręku”  a po stronie Św. Jana „Św. Barbara trzymająca atrybuty kielich i palmę”. Nad ramą pola głównego kartusz i odcinek belkowania – profilowany łuk półkolisty. Zwieńczenie o bokach wklęsłych, zamknięte łukiem półkolistym, wypełnione glorią, w której „Oko Opatrzności”. W szczycie zwieńczenia i na narożnikach małe główki aniołków. Dwie postacie aniołków w poruszonych pozach siedzące na przyczółkach kolumn.

 

OŁTARZ BOCZNY p.w. NAJŚWIĘTSZEGO SERCA PANA JEZUSA (drewno polichromowane )

Wykonawca-Michał Tomoń

Datowany na 1938 rok – neobarok

Architektoniczny, jednoosiowy, dwukondygnacyjny. Mensa prostopadłościenna, antepedium z profilowanym obramieniem, pośrodku haft IHS. Predella z płyciną, po bokach imposty kolumn i pilastrów z małymi płycinami wypełnionymi ornamentem roślinnym. Pole główne
z niszą w ramie ażurowej z ornamentem roślinnym, nisza zamknięta łukiem nadwieszonym. Pośrodku niszy figura Najświętszego Serca Pana Jezusa, powyżej niszy ozdobny kartusz z ornamentem. Pole główne flankowane przez dwie kolumny o trzonach gładkich w 1/3 wysokości z kanelowaniem i pierścieniem .Kapitele kompozytowe. Ponad kolumnami faliste przyczółki. Uszaki ażurowe z kratką ujętą wicią akantu. Nad kolumnami i pilastrami odcinki przerwanego gzymsu. Zwieńczenie zwężające się ku górze o bokach ujętych wolutami przechodzącymi w górnej partii w pseudopilastry z kostkami i odcinkami gzymsu. W centrum zwieńczenia w ramie zamkniętej łukiem nadwieszonym płaskorzeźba „Św. Stanisław Kostka”. Powyżej wydatna gloria. Zwieńczenie zamknięte łukiem profilowanym, w szczycie ornament–pseudokartusz .

 

OŁTARZ BOCZNY p. w  . ŚWIĘTEGO ANTONIEGO (drewno polichromowane)

Wykonawca – Michał Tomoń

Datowany na 1938 rok - neobarok

Architektoniczny, jednoosiowy, dwukondygnacyjny. Mensa prostopadłościenna, antepedium z profilowanym obramowaniem. Predella z płyciną, po bokach imposty kolumn i pilastrów z małymi płycinami wypełnione ornamentem roślinnym. Pole główne z niszą w ramie ażurowej z ornamentem roślinnym, nisza zamknięta  łukiem nadwieszonym. Pośrodku niszy figura „Świętego Antoniego”, powyżej niszy ozdobny kartusz z ornamentem. Pole główne flankowane przez dwie kolumny o trzonach gładkich w 1/3 wysokości z kanelowaniem i pierścieniem. Kapitele kompozytowe. Ponad kolumnami faliste przyczółki. Uszki ażurowe z kratką ujętą wicią akantu. Nad kolumnami i pilastrami odcinki przerwanego gzymsu. Zwieńczenie zwężające się ku górze o bokach ujętych wolutami przechodzącymi w górnej partii w pseudopilastry z kostkami i odcinkami gzymsu. W centrum zwieńczenia w ramie zamkniętej łukiem nadwieszonym płaskorzeźba „Święty Franciszek z Chrystusem Ukrzyżowanym”. Powyżej wydatna gloria. Zwieńczenie  zamknięte łukiem profilowanym, w szczycie ornament – pseudokartusz.

 

BELKA TĘCZOWA Z GOLGOTĄ ( drewno polichromowane )

Wykonawca rzeźby „ Ukrzyżowanie” Datowanej 1739 -1745 T. Hutter

Wykonawca rzeźb „Klęczące Anioły” Datowanych 1938 rok M. Tomom.

Rzeźba „Ukrzyżowanie”: Ciało Chrystusa o silnie ugiętych nogach i wydatnych goleniach, tułowiu pochylonym. Perizonium o bogatym udrapowaniu z guzem i zwisem przy prawym biodrze. Twarz szczupła oczy zamknięte. Ramiona szczupłe, uniesione dwa palce dłoni (wskazujący i środkowy) wyprostowane. Banderola z napisem INRI pozioma lekko pofalowana .

            Rzeźba „Klęczące Anioły”: Anioły klęczące na jednym kolanie, antytetyczne z dłońmi skrzyżowanymi na piersi, skrzydłami uniesionymi, których końce skierowane są ku dołowi. Idealizowane rysy twarzy, głowy nieco pochylone skierowane w stronę krzyża.

 

Bibliografia:

1 .Bielenda A, Patruś T.,Lubenia Dzieje Wsi i Okolic, Drukarnia DUET Boguchwała, Lubenia 2009 .

2. Sito J.,Thomas HUTTER rzeźbiarz późnego baroku, Instytut Sztuki PAN, Warszawa 2001.

3. Szypuła A., Parafia Rzymsko-Katolicka w Straszydlu, Poligrafia Wyższego Seminarium Duchownego w Rzeszowie, Rzeszów 1995 .

4 . Szypuła F.,400-Lat Sołonki 1589-1989 Zbiór Szkiców i Wspomnień, Społeczny Komitet Obchodów 400 – lecia Sołonki Urząd Gminy Lubenia, Rzeszów -Lubenia- Sołonka 1989 r..

5. Obara S., Dawne i Bliższe Dzieje, Obyczaje i Tradycja Podkarpackiej Wsi Straszydle, Tyczyn, mps.

6. Pietruszka Ł., Monografia wsi Lubenia, Praca magisterska napisana pod kierunkiem naukowym prof. dr hab. Jerzego Chłopeckiego, Uniwersytet Rzeszowski Wydział Socjologiczno-Historyczny, Rzeszów, mps .

7. Tomoń H., Życiorys, Warszawa 2011, rkps.

8. Tomoń J., Wywiad nagrany przez autora artykułu w dn.17.01.2012. Gwoźnica Górna 2012.

9. Kronika Parafi Straszydłe, Archiwum Parafialne w Straszydlu, rkps .

 

Więcej zdjęć kościoła wykonanych przez Pana Krzysztofa Zielińskiego zobaczysz klikając tutaj.